Wróć
02.03.2021

Wakacje w kamperze w porównaniu z wakacjami pod żaglami

Jesteśmy rodziną, która często zmienia plany. Zwykle jeździliśmy na wakacje pod żaglami, ale teraz po raz pierwszy wybraliśmy się w podróż kamperem.

 

Początek naszej wyprawy przebiega spokojnie: parkujemy kampera za naszym domem i zaczynamy się pakować. Przestronne szafy wypełniamy ubraniami, do lodówki wkładamy artykuły spożywcze, a dla dzieci zabieramy dodatkowe zabawki i gry, ponieważ w kamperze jest tak dużo miejsca. Jest piątkowe popołudnie i ruszamy w drogę zaraz po odebraniu syna ze szkoły. Jedziemy do Niemiec!

 

Nasz spokojny początek podróży kończy się, gdy zatrzymuje nas korek, ale nie dajemy sobie zepsuć nastroju. Jazda kamperem jest przyjemna, a nasze dzieci, 5-letni Stijn i 2-letnia Anna, grają w gry na fotelach za nami. Postanawiamy zatrzymać się i zjeść najpierw obiad, abyśmy mogli kontynuować naszą podróż po ruchliwej drodze. Nasze wakacje naprawdę się zaczęły.

Po 175 km, w ciemnościach docieramy na parking przy Ponyhof Leiting. Przyjaciele powiedzieli nam, że nocleg tutaj jest bezpłatny. Są tam już dwa inne kampery, więc postanawiamy zaparkować obok nich. Ogromne łóżko na tyłach naszego Sun Living jest dla dzieci. Tę sypialnię możemy oddzielić zamykając drzwi, aby mieć część mieszkalną tylko dla siebie. Włączamy ogrzewanie, pijemy drinka i gramy w grę. Już teraz kamper sprawia wrażenie przytulnego miejsca. Kiedy nadchodzi pora spania, opuszczamy łóżko nad salonem i wchodzimy na nie. Już od dawna żadne z nas nie spało tak wysoko nad ziemią.

 

Następnego dnia rano jemy wspólne, rodzinne śniadanie. Natychmiast po otwarciu Ponyhof, dzieci biegną na place zabaw. Wielokrotne przejażdżki na uroczych kucykach i zabawy wokół kampera dają im wiele radości.

Kamper zapewnia dużo więcej swobody i bardzo różni się od pływania jachtem z dziećmi.

 

Podczas żeglowania trzeba mieć je ciągle na oku, zakładać kapoki, zmieniać pieluchy pod spadzistym dachem, wpływać do przystani i wypływać z niej itp., natomiast w kamperze czujemy się bardziej jak w domu.

 

Duży garaż w kamperze Sun Living zapewnia miejsce na wszystkie nasze rowery! Późnym popołudniem jedziemy więc w kierunku miasteczka i jemy obiad w lokalnej pizzerii. Stijn uwielbia sam jeździć na rowerze w Niemczech i szczerze mówiąc, jestem z niego dumna.

 

W niedzielę wyjeżdżamy do regionu Eiffel. Max sprawnie prowadzi kampera, podczas gdy ja szukam miejsca do zatrzymania się na noc. Wybieramy kemping, do którego się udajemy. Położony jest on w dolinie nad niewielkim strumieniem. Po przyjemnej jeździe docieramy na miejsce. Nie jest tu zbyt tłoczno, a właściciel jest wyraźnie zmęczony, bo to już koniec sezonu. Nie psuje nam to wcale zabawy, a dzięki placowi zabaw przed kamperem dzieci mogą się pobawić, a my możemy odpocząć w miłym jesiennym słońcu. Po raz pierwszy w czasie naszej podróży przygotowujemy posiłek we wnętrzu kampera.

 

W kamperze Sun Living naprawdę czujemy się jak w domu. Wszystko jest w zasięgu ręki.

 

Następnego dnia rano wreszcie idziemy na spacer do lasu. Piękne kolory jesieni, grzyby i widoki jak z obrazka... na to właśnie czekałam!

 

Następnie kontynuujemy naszą podróż do Trewiru, gdzie znajdujemy miłe miejsce dla kamperów w winnicy. Dziś po południu zostajemy w pobliżu przyczepy kempingowej, gramy w gry, gotujemy kolację, bierzemy prysznic i idziemy spać. Następnego dnia jedziemy rowerami do pięknego centrum Trewiru. To miasto jest naprawdę warte odwiedzenia ze względu na jego historyczne budynki i miłą wiejską atmosferę. Oczywiście wsiadamy do małej kolejki, aby zwiedzić miasto. A żeby czerpać więcej przyjemności z wakacji, po zwiedzaniu jemy słodkie ciasto.

 

Zanim wrócimy do kampera Sun Living, kupujemy kilka drobnych artykułów spożywczych. Po powrocie chowamy rowery z tyłu kampera i jedziemy do następnego przystanku na naszej liście, jakim jest Francja. Tego samego popołudnia cała nasza czwórka korzysta z podgrzewanego basenu na kempingu w Saverne.

 

Postanawiamy zatrzymać się tu na dwie noce. Odwiedzamy ładną wioskę, cieszymy się ciszą i spokojem, a od czasu do czasu znów pływamy. Lato naprawdę się skończyło i zaczyna się robić chłodniej. Ale nam to nie przeszkadza.

Kamper Sun Living jest przytulny i ciepły, a ze względu na całe jego wyposażenie, jesteśmy przekonani, że można nim podróżować przez cały rok.

 

Po 2 dniach leniuchowania jedziemy do miasta Luksemburg. Parkujemy go w centrum miasta i odwiedzamy Bock Kazematten. Razem z dziećmi szukamy armat, podziwiając przy tym piękne widoki na miasto. Przed wyjazdem na pobliski kemping decydujemy się na drinka w centrum miasta. Nasze miejsce jest obok placu zabaw. Dzięki temu dzieci mogą się jeszcze pobawić, w czasie gdy my przygotowujemy obiad.

 

Następnego dnia rano wstajemy bardzo wcześnie. Koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami, ale musimy jeszcze odwiedzić park rozrywki Plopsaland w Coo. Malownicze widoki po drodze znowu sprawiają, że cieszymy się każdą minutą naszej podróży. Parkujemy w pobliżu parku rozrywki i znajdujemy miłą kafejkę, gdzie pijemy zasłużone belgijskie piwo. Następnego dnia dzieci naprawdę mają wielką frajdę w Plopsalandzie. A my cieszymy się widząc ich roześmiane twarze.

 

Tej samej nocy ruszamy w drogę powrotną do Holandii. Ponieważ przed nami długa droga, decydujemy się na jeszcze jeden postój na noc. Kiedy przyjeżdżamy na Eurocamping w Vessem jest już dość późno i już po kilku minutach wszyscy zasypiamy. Następnego dnia rano czeka na nas ciepłe powitanie. Dzieci otrzymują kolorowanki na drogę. Spoglądając na zewnątrz widzimy, że ten kemping jest naprawdę jednym z tych, o których można opowiedzieć znajomym: kilka basenów zewnętrznych, place zabaw, kort tenisowy ... a wszystko to za jedyne 10 euro!

 

Do domu docieramy około południa. Nasze wakacje już naprawdę się skończyły. Sprzątamy kamper i rozpakowujemy go. To spore rozczarowanie dla Anny i Stijna, którzy chcieliby „wprowadzić się” do kampera. Nasza misja została zakończona!

 

Max, Maureen, Stijn i Anna